menu

Jachtem z Polinezji na Wyspy Cooka. Żeglarski przewodnik, jak dotrzeć na Rarotonga!

Mikołaj Nowak

6 września, 2025

5 min

O wyspach zdań kilka.

Wyspy Cooka to samorządne, stowarzyszone terytorium Nowej Zelandii nazwane na cześć żeglarza odkrywcy Jamesa Cooka. Obejmuje ono 15 atoli i wysp podzielonych na dwie grupy: Południowe Wyspy Cooka i Północne Wyspy Cooka. Stolicą archipelagu jest oddalona od Polinezji Francuskiej o jakieś 500 mil na południowy zachód wyspa Rarotonga, którą i my odwiedziliśmy podczas naszej wokółziemskiej ruty.

Co w pierwszej kolejności nas pozytywnie zaskoczyło, to (wreszcie) normalne ceny produktów w sklepach, bardzo wysoki poziom czystości na ulicach i ogródkach oraz doprawdy przemili oraz wyjątkowo pomocni ludzie. Cóż, być może tak silne wrażenie dopadło nas przez efekt porównawczy, wszak przypłynęliśmy dosłownie kilka dni po Bora Bora czy Tahiti, gdzie wyglądało to, delikatnie mówiąc, inaczej.

Słowem o formalnościach i przepisach.

Wyspy Cooka mimo koneksji z Nową Zelandią nie mają zbyt skomplikowanych czy wyjątkowo uciążliwych zasad wjazdowych. Już podczas planowania trasy wysłać należy dokument ANA (advance notice of arrival) do biura lokalnych customs. Jest to o tyle ważne, że na terytorium Wysp Cooka obowiązuje ograniczenie przebywających tam gościnnych jachtów, więc celem uniknięcia nieplanowanego odwrotu zalecam wysłać go jeszcze przed opuszczeniem poprzedniego portu. Odpowiedź od oficerów przyszła do mnie nie później niż kolejnego dnia od wysłania zgłoszenia, zostałem wówczas poproszony o dosłanie paszportów załogi i mogliśmy spokojnie wyruszać w drogę.

Port wejścia – Avatiu mieści się na północnym brzegu wyspy w miejscowości Avarua i powiedzmy sobie szczerze, bardziej port udaje niż w rzeczywistości nim jest. Wody i prądu brak. Miejsca starcza dla co najwyżej 6-7 jachtów, cumować trzeba metodą grecką, z kotwicą z dziobu oraz cumami rufowymi do kei, jednakże za rufą należy zostawić minimum 2 metry przestrzeni, zwodować dinghy i używać go jak pływającego trapu. Z powodu bardzo lichego, żeby nie powiedzieć nieistniejącego falochronu w basenie portowym rzadko nie ma rozkołysu. Fala i wiatr wchodzące od północy rzucają jachtami we wszystkie strony, ciężko się śpi, cumy łatwo strzelają przez wielkie różnice napięcia, a przy naprawdę niekorzystnych warunkach jachty ewakuuje się na południe wyspy, gdzie kotwiczyć należy awaryjnie poza rafą.

Wchodząc z morza, zgłosić należy się na kanale 16 VHF przypominając jednocześnie, że jacht został już wcześniej zaakceptowany, wciągnąć żółtą flagę Q i oczekiwać na przybycie oficjeli. Szczęśliwie dla nas, nie kazali na siebie długo czekać. Pierwszy zjawił się pan z imigracji. Karty migracyjne (niedostosowane dla żeglarzy, więc o kant d*py potłuc, ale wypełnione ze śmiechem, jakim to wielkim statkiem pasażerskim nie jest Lilly), stemple w paszportach, zero opłat i mamy pozwolenie na 30 dni pobytu, szybko i miło, pierwsza sprawa z głowy. Kolejny odwiedzający to pan z ministerstwa zdrowia (bo nie wiem jak inaczej przetłumaczyć służbę zwaną health), który pyta o nasze samopoczucie i choroby, a następnie niczym szaman zmawiający jakieś modły psika tajemniczym aerozolem (prawdopodobnie wodą) wnętrze i pobiera opłatę 20 dolarów nowozelandzkich. Chyba nie mam siły kolejny raz wyśmiewać się z tego samego, chciałbym się tylko dowiedzieć, czy oni naprawdę wierzą w sens swoich działań. Pan z customs to nasz trzeci odwiedzający, rejestruje jacht, robi fotki i informuje o opłacie turystycznej 80 dolarów nowozelandzkich za osobę, którą uiścić należy przed opuszczeniem kraju. Ostatni, spóźniony i bardzo wyluzowany jest pan z biosecurity, który nie sprawdza nic, pyta jedynie o mięso na pokładzie, zabiera śmieci i pobiera za to 40 dolców. Odprawieni i legalni możemy zacząć doświadczać tego rajskiego miejsca.

Co warto porobić i zobaczyć?

Wyspa oferuje wiele superciekawych aktywności i bardzo fajnie zwiedza się ją rowerami, które wynająć można za bezcen w kilku miejscach, niedaleko portu. Z autostopowaniem też problemu nie uświadczyliśmy. Na południowym wybrzeżu znajduje się kilka wyjątkowo malowniczych miejscówek do snorkelingu z żółwiami i płaszczkami. W pobliżu Avaavaroa Pass widoki pod wodą są najlepsze, ale występuje też silny prąd, więc lokalsi namawiają na nurkowanie z instruktorami, ale kim my jesteśmy, żeby płacić za pływanie z maską i fajką, no come on… Uważać trzeba i raczej nie polecam wypływać zbyt daleko, ale bujać to my, a nie nas!

Nam do gustu mocno przypadły przede wszystkim trasy hike’owe, a w szczególności Cross Island Hike, wiodąca centralnie przez środek wyspy z północy na południe. Widoki są majestatyczne, sporo cienia i wchodzenia przez dżunglę, zarąbisty szczyt w połowie i wodospad na końcu. No czego chcieć więcej?

Do tego wszystkiego dochodzi kilka muzeów, które w ciekawy sposób opowiadają historię nie tylko Wysp Cooka, ale i całej Oceanii i wysp Pacyfiku, białe, ciągnące się plaże, laguny na wschodniej stronie, klify z malowniczymi zachodami słońca po zachodniej i dochodzimy do wniosku, że Rarotonga to jedno z największych zaskoczeń w koszyku przystanków na trasie rejsu. Jestem absolutnie zakochany i bardzo współczuję żeglarzom, którzy przez pogodę zdecydowali się płynąć północą prosto na Samoa czy Tonga, bo ten archipelag to naprawdę raj na ziemi.

Pora ruszać dalej.

Na Rarotonga zostaliśmy prawie dwa tygodnie, gdyż zatrzymał nas festiwal z okazji sześćdziesięciolecia niepodległości Wysp Cooka, który okrasiły tańce, parady i liczne występy. Był to niezapomniany czas i zdecydowanie warto tu będzie kiedyś wrócić. Zakupy zrobione zgodnie z oczekiwaniami, bo w sklepach jest wszystko i w ludzkich, niepolinezyjskich cenach, paliwo dowiezione ze stacji pickupem przez przemiłego pana, a dokumenty w urzędach załatwione. Przed nami 820 mil żeglugi, kolejny przystanek za jakiś tydzień to wyspa Vava’u i nowy kraj – Tonga!

Poczytaj też

Sprawdź, jakich formalności należy dopełnić, by w 2025 roku wpłynąć jachtem do archipelagu wysp Galapagos!
Sprawdź, jak aktualnie wygląda procedura i organizacja tranzytu jachtu przez Kanał Panamski i zobacz, jak poszła nasza przeprawa!
pl_PLPolish