Strona główna / Dziennik pokładowy
Organizacja rejsu dookoła świata to nie lada wyzwanie, więc każda pomoc jest dla nas na wagę złota.
Strona główna / Dziennik pokładowy
Organizacja rejsu dookoła świata to nie lada wyzwanie, więc każda pomoc jest dla nas na wagę złota.
51 dni, 3529 mil morskich i tylko kilka małych usprawnień! Tak podsumowujemy edycję 2024 Rejsu Ku Marzeniom. Było po kolei: mokro, zimno, wietrznie, flautowo, sztormowo, potem coraz cieplej, jaśniej, aż w końcu jesteśmty! Na Wyspach Kanararyjskich planujemy zostać do 5 stycznia 2025. Przed nami sprzątanie, zakupy techniczne, wymiana niektórych komponentów (m. in. pełny serwis silnika) oraz rejs sylwestrowy. Stay Tuned!
Droga z Porto przez Cascais aż na Maderę była bardzo zróżnicowana. Początkowo wyjście opóźniły nam portugalskie władze, które z powodu wysokich fal zamknęły niemalże całe wybrzeże. Halsówka do Cascais świetnie przypomniała nam, co znaczy lecieć pod 30-40 węzłów wiatru i falę (prognozowano max porywy do 25 kts...), ale 520 mil baksztagowej żeglugi na zieloną wyspę było cudne. Graliśmy wszystkie możliwe konfiguracje żaglowe, sam fok, diesel grot, genaker, motyl... Ach! Dopłynęliśmy! A Madera wyjątkowo nas urzekła!
Amsterdam to pierwsza lokalizacja na naszej rejsowej bucket list, którą planowaliśmy dokładnie obejść i zwiedzić. Po zacumowaniu w Sixhaven Marina i szybkim ogarnięciu łódek, kolejne 2 dni spędziliśmy, dzięki przecudnej słonecznej pogodzie, na spacerowaniu po tym pięknym mieście. Nie obyło się również bez delikatnych zakupów żeglarskich, wszak lampa nawigacyjna winna zostać naprawiona :). Holenderską stolicę oceniamy na solidne 8/10 jeśli chodzi o klimat miasta. Liczne kanały, spójny styl architektoniczny i czystość bardzo umiliły nasz pobyt. Jeśli trasa z Gdańska do Amsterdamu Cię zaciekawiła, koniecznie przeczytaj nasz dłuższy artykuł. Znajdziesz go tutaj!
O Fryzji wcześniej nie słyszałem, przyznaję. Klimat tego regionu zauroczył nas jednak na tyle mocno, że mimo stosunkowo niedużej odległości między Harlingen a Amsterdamem, zadecydowaliśmy wspólnie z załogą Fini, że damy sobie jeszcze jedno popołudnie na zwiedzanie kolejnej małej wioski - Enkhuizen, gdzie stanęliśmy longside i udaliśmy się na wieczorne przeszpiegi. Jutro czeka na nas Amsterdam!
Nasz plan zakładał ciekawą trasę, zamiast orać Morzem Północnym, postanowiliśmy tuż za wyspą Terschelling skręcić w stronę wewnętrznych wód Holandii. Morze Wattowe, bo o nim mowa to akwen niezwykle ciekawy, silne prądy, liczne osuchy i stosunkowo płytkie głębokości sprawiają, że toru wodnego pilnować trzeba niemalże tak bacznie, jak terminu zapłaty ZUSu! Do Harlingen dopływamy świtem, około 0500 i czeka na nas informacja, że spać pójdziemy dopiero za godzinkę, gdyż most do portu otwierają dopiero o 0600. Cóż począć?
Po deszczowym dniu na drugiej części Kanału Kilońskiego, na godzinkę przed zmrokiem docieramy do śluzy w Brunsbüttel, by już kilkanaście minut później wypłynąć na rzekę Łabę, którą niespiesznie, oczekując na slack, silnikujemy do Cuxhaven. Cumujemy około 2100 w niemalże pustym, zimnym porcie. Rozpoczęliśmy właśnie przygodę na pływach!
Ci, co tam płynęli, wiedzą, że dla jachtów Kanał otwarty jest wyłącznie w porze dziennej. O tej porze roku nie było zatem sensu pałować jak głupi zażynając naszego dieslowego przyjaciela i nockę spędziliśmy w Rendsburgu.
Po uprzednim zatankowaniu paliwa pod przysłowiowy korek w Marinie Olimpiahafen, około godziny 1700 stajemy przy kei, przy której oczekuje się na śluzowanie w Holtenau. Jesteśmy zadowoleni, ponieważ Bałtyk zostawiliśmy za rufą bez żadnych komplikacji. Szukamy okolicznego donnera, dopełniamy lodówkowe zapasy i czekamy na naszych przyjaciół, którzy z Gdyni wyruszyli dobę po nas i zaliczyli po drodze przystanek w Nexo na Bornholmie. Adam i jego załoga zgodnie z naszą starą umową mają odprowadzić nas żeglując w tandemie do samego Amsterda
Ku naszej wielkiej radości, Lilly przez pierwszą dobę spisuje się świetnie. Bałtyk z początku darzy nas pięknym baksztagiem, nazajutrz odkręcającym w kierunku kursów ostrych, dzięki którym nasz dziób dzielnie tnie fale. No, prawie świetnie, bo okazuje się, że prawdopodobnie po piaskowaniu i innych brzegowych pracach odpływy wody z luku kotwicznego są niedrożne, zapchane jakimiś brudami, więc sporo wody spływa nam do kajuty dziobowej. Szybka kalkulacja i decyzja, by naprawić to w Ustce, wchodzimy koło 1900 i w zasadzie już 2 godzinki później temat jest zamknięty, a my wraz z Kubą raczymy się szklaneczką rumu na dobry sen. Rano wychodzimy i płyniemy już prosto pod Kilonię.
Emocje, niepewność, ludzie. W tych trzech słowach opisać by można ten dzień. Nie spodziewaliśmy się, że aż tyle kochających nas osób pojawi się tego dnia w Gdańsku, by przytulić się z każdym z nas, życzyć powodzenia, wręczyć przysłowiową flaszkę na szczęście i pomachać nam, gdy wciągniemy cumy na pokład i powoli odpłyniemy. W naszych (i Waszych) oczach było dużo łez. Myślę, że w pewnym momentcie żadna z osób będących przy Lilly nie chciała, żeby ten rejs się zaczynał. Jak to wszystko się potoczy? Pewien znany polski discopolowiec powiedziałby: „czas pokaże”, ale od nas zapamiętajcie, by otaczać się ludźmi, których żegnanie ze łzami w oczach. Kierunek: Kilonia! A! Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądało gdańskie pożegnanie, zapraszamy Was na seans!
Bank baterii spięty, urządzenia podłączone, tablica zarządza każdym elementem. Jednym słowem: mamy zasilanie! Wpadnij na bloga i dowiedz się więcej! Dodatkowo, na jachcie mieszka już nowa kotwica oraz łańcuch, całe wyposażenie safety, a w drodze już dokumenty do karty bezpieczeństwa!
Miesiąc! Tyle czasu Lily czekała na wodowanie, w trakcie, gdy my po piaskowaniu, szlifowaniu, odpylaniu i odtłuszczaniu, laminowaliśmy ubytki, gładziliśmy nierówności i malowaliśmy ją epoksydem. 30kg szpachli, 2 beczki farby, trochę antyfulingu i część podwodna jak nowo narodzona! Zainteresowani? Wpadajcie po więcej na bloga!
Jacht po wyciągnięciu nie wygląda najlepiej, na kadłubie widać oznaki niepokojącej osmozy. Nie zakładaliśmy takiej sytuacji i trzeba przyznać, że zaskoczyło nas to. Zamiast szybkiego uzupełnienia ubytków szpachlą, mamy więc zdrapywanie całego podkładu, uzupełnianie, szlifowanie, malowanie i nakładanie warstwy ochronnej od nowa. Ta operacja wymaga zdecydowanie większego nakładu czasu i pieniędzy, przez co nasz dynamiczny plan wyhamował gwałtownie. Decyzja zapadła - piaskujemy!
Z pomocą naszego elektryka, zaczęliśmy podpinać kable pod urządzenia, dotarły do nas ogniwa LiFePO4, których balansowanie zajmuje prawie 2 tygodnie... Jeszcze z 2 doby i kwestie prądu będą zamknięte. Maszt położyliśmy na brzegu, do przeglądu idą salingi, mocowania want, a olinowanie stałe zaraz zostanie wymienione. Za dźwig podwójnie płacić nie chcemy, więc Lily również wylądowała na brzegu, pora dorobić przejścia burtowe oraz ogarnąć serwis dnia.
Meldujemy, że na Water Lily wraca... okablowanie instalacji elektrycznej. Wraca, ale na zupełnie innym poziomie, ponieważ dotarła do nas dostawa cynowanych kabli prosto z UK! Kable cynowane cechują się wysoką odpornością na warunki zewnętrzne, więc w naszym wypadku przede wszystkim słoną wodę! Wielu z Was pewnie zastanawiać może kwestia doboru grubości kabla do jego zastosowania, już spieszę z pomocą! Dla przewodów elektrycznych w instalacji 12V brać pod uwagę musimy dwa podstawowe parametry: odległość urządzenia od źródła prądu oraz natężenie prądu, który będą one przenosić. Cała kwestia rozbija się o zachowanie odpowiedniego napięcia prądu, tak by na końcu przewodu napięcie nadal oscylowało wokół 12V. Już niedługo kolejny artykuł na blogu, więc stay tuned!
Po wielu planach, domysłach oraz konsultacjach z ekspertami, zdecydowaliśmy, że przed rejsem na jachcie zagości nowiutka, w pełni autonomiczna instalacja elektryczna. Jak to w starych łódkach bywa, na początku pozbyć się trzeba było starego spaghetti rozlokowanego po przeróżnych zakamarkach Lily! Czytaj więcej...
Emocje sięgają zenitu. Czy ostatnie miesiące pracy i przygotowań nie pójdą na marnę? Czy ludzi zainteresuje nasz projekt? Czy media będą chciały podjąć ten temat? Te pytania nie dawały nam spokoju przez kilkanaście dni. Wreszcie nadszedł ten dzień, weryfikacja! Na szczęście wsparcie bliskich, znajomych, a nawet zupełnie obcych ludzi było ogromne. Teraz już tylko regularność, wytrwałość i prosto do celu!
Za oknem zimowa, mroźna aura, ale łódka sama do rejsu się nie przygotuje. Na tapetę jako pierwsza idzie rufowa łazienka. Pędzle w ruch i już po 2 dniach wszystkie jej ściany są białe, a przy kingstonie zawitały nowe węże od instalacji wodnej.
Kolejna porcja jachtowej roboty to wymiana pomp, dokładnie pompy wody słodkiej oraz głównej pompy zęzowej. Tu wszystko poszło sprawnie i całkiem szybko, chociaż bez lekkiego zalania się nie obyło :). Przy okazji walki z pompami, dla zachowania spokoju wymieniliśmy także kilka zaworów przy rozdzielni wody ze zbiornika.
Dwutygodniowy pobyt w Gdańsku zakończyliśmy zdjęciem i zwinięciem żagli, które najgorsze mrozy w spokoju i cieple przeczekają w piwnicy babci Mikołaja.
I tak właśnie pomysł zaczął się urzeczywistniać. Nie byłoby to możliwe gdyby nie nasze centrum edukacyjne oraz fakt, że w 2020 roku rozpoczęliśmy organizację rejsów. Zarobione w ten sposób pieniądze przeznaczyliśmy na podstawową rzecz, bez której nasze marzenie nie byłoby możliwe – czyli zakup Water Lily.
W pierwszej kolejności pływając z nami podczas rejsów, które będziemy realizować w ramach przygotowań jeszcze przed wyruszeniem w Świat. W ten sposób będziecie mogli poznać zarówno nas, jak i Water Lily! Informacje na temat organizowanych przez nas rejsów przygotowawczych znajdziecie tutaj.
W drugiej kolejności decydując się na przepłynięcie wybranego odcinka rejsu dookoła Świata! Zasady są proste – zaglądacie tutaj – wybieracie interesujący Was odcinek – zapisujecie się i… jedyne, co jeszcze musicie zorganizować to transport, który umożliwi Wam przybycie do miejsca zaokrętowania we wskazanym w informacji o danym odcinku we wskazanym czasie oraz powrót z miejsca wyokrętowania. Więcej szczegółów znajdziecie w opisie każdego odcinka.
W trzeciej kolejności – korzystając z portalu wsparcia. W zależności od wybranego przez Was progu wsparcia odwdzięczymy się Wam w konkretny sposób!
W trzeciej kolejności – korzystając z portalu wsparcia. W zależności od wybranego przez Was progu wsparcia odwdzięczymy się Wam w konkretny sposób!
Za i przed nami wiele pracy, wyzwań i nieprzewidywalnych sytuacji, ale również wiele ciekawych i wyjątkowych chwil, które chcemy dzielić z osobami, które chcą wspierać nas w realizacji naszych marzeń i rozwoju pasji do żeglarstwa i podróży.
Z myślą o takich osobach przygotowaliśmy różne możliwości wsparcia. W zamian za każdy gest i okazaną pomoc odwdzięczymy się tak, jak możemy najlepiej.